Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2018

"... miałam nadzieję, że to będzie chwilowe..."

Dzisiaj nieco smutniejszy temat. W sumie tak myślę, że wart przeczytania przez każdego rodzica, ponieważ większość rodziców miało styczność z pobytem w szpitalu wraz z swoim maleństwem. Jedyna różnica to taka, że jedni przychodzą tam na chwilę, drudzy zostają na trochę dłużej. Są nawet i trzeci, którzy niestety musieli zmierzyć się z czymś gorszym. Ze śmiercią. Tak sobie pomyślałam, że chyba z początku przechodziłam przez każdy ten etap. Na początku miałam nadzieję, że to będzie chwilowe a dalsza hospitalizacja rozegra się w domu, później nastawiłam się psychicznie na to, że możemy zostać trochę dłużej bądź ewentualnie będziemy częstymi gośćmi w szpitalnych progach. Niestety okazało się inaczej. Dzisiejszy wpis ma charakter ukazania Wam prawdy z życia szpitalnego, przez które przeszłam oraz moja próba zmiany myślenia na pozytywniejsze. Czy tak się da?! Abstrakcja! Mój najcięższy okres z tego życia trwał aż 42 dni. Stanowczo o 42 dni za dużo. Tyle dni żył Miłosz. Na pierwsz

"Po burzy zawsze wychodzi słońce"

Gdy byłam dzieckiem zawsze marzyłam, aby być mamą. W wieku 15 lat poznałam jego, zakochałam się , wiedziałam że ten mężczyzna zostanie moim mężem i ojcem moich dzieci. 7 lat później tak się stało, kilka miesięcy po ślubie decyzją- chcemy być rodzicami. Zdawaliśmy sobie sprawę że ciężko zajść w ciążę, że tyle osób tak dlugo się stara, nie każdemu udaje się za pierwszym razem. 10.02.17 przeżyłam szok, po miesiącu starań na teście ciążowym zobaczyliśmy dwie kreski, pięć dni później ciąża została potwierdzona przez lekarza, był to 4 tydzień, szczesliwi, pochwaliliśmy się rodzinie. Bardzo szybko zaczęliśmy kompletować wyprawkę. Wszystkie wyniki były idealne, dzidzia rosła zdrowo ❤️ w 16 tygodniu dowiedzieliśmy się, że pod sercem nosze córeczkę. Mijały tygodnie, brzuszek rósł. W 38 tygodniu wizyta, chodź na tą wizytę towarzyszyło mi takie dziwne uczucie niepokoju, uczucie, że nie długo urodzę, to poszłam na nią taka szczęśliwa.. wchodząc do gabinetu nie wiedziałam co mnie tam czeka, gdy p

32 tygodnie szczęścia

Nasza historia zaczyna się w styczniu 2017 roku. Do tego czasu żyliśmy we trójkę. Lenusia była naszym długo wyczekiwanym szczęściem. Po 5 miesiącach starań zobaczyliśmy piękne dwie, czerwone kreski. Radość, której żadna mama nie jest w stanie opisać. Mijały tygodnie. Ja od 7 lat lecząc się na nadciśnienie, mimo wszystko nie spodziewałam się wielkich problemów. Przyszedł 12 tydzień i cudowne usg, które pokazało (wtedy jeszcze nie na 100%) małą kruszynkę. Będzie córcia! Pare dni po usg telefon od doktora ostudził nasze emocje: „Ryzyko testu pappa 1:123. Trzeba zrobić amniopunkcje”. Czekanie na wyniki były nieustannym płaczem, lękiem, strachem... Stres wywołał pogorszenie i trzeba było wprowadzić dopegyt. Każda gestozowa mama wie co to oznacza... W moim przypadku dawki rosły i rosły.... Odebranie wyników było jak wygrana miliona w totka. Zdrowa córka! Pierwsze co zrobiłam po odebraniu wyników z kliniki to kupienie skarpetek naszej Lence. Imię przyszło do nas naturalnie. Byliśmy najszcz

"co z Ciebie za madka?! Ty powinnaś..."

Witam po dłuższej przerwie. Zbieram się od jakiegoś czasu by napisać ten wpis. Będzie o tym, z czym większość osób ma do czynienia na co dzień. Zechciałam po raz kolejny do tego wracać nie dlatego, żeby dać satysfakcję tym, którzy próbowali mnie  oczernić pod każdym kątem dotyczącym macierzyństwa ale głównie po to, jak sobie poradzić między innymi w takim przypadku. Same wiecie, że kobieta po stracie dziecka ma wystarczający ciężar z którym musi zmierzać się każdego dnia. Do tego dochodzi właśnie ocenianie przez innych ludzi - jakby było nam mało ale może zacznę od początku. Od momentu kiedy zachodzimy w ciążę zaczynamy być w kręgu zainteresowania. Zaczynają się te “mądre” porady, idealnych matek Polek i nie tylko. Gdy zaczyna się coś dziać w trakcie trwania ciąży, wszyscy wiedzą lepiej od Ciebie co robisz, bądź co powinnaś robić - znasz to uczucie? Ja również, doskonale. Pamiętam jak dziś, gdy miałam początkowe problemy z utrzymaniem ciąży, słyszałam wręcz rozkazy jak to nie powi

"... a ja byłam taka szczęśliwa... " historia Patrycji.

Cześć. Nazywam się Patrycja. Jestem mamą trójki cudownych dzieciaków i jednego aniołka. Zostałam poproszona przez Madzię o przedstawienie naszej historii. Histori o bólu, cierpieniu ale i powrotu do życia. Do normalności po stracie dziecka. Latem 2015 roku zaszłam w drugą ciążę. W 9tc dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami bliźniaków. Na początku był szok, ale potem ogromna radość. Ciąża przebiegała prawidłowo. 12tc - szpital, krwiak, krwotok, podejrzenie poronienia. Strach, łzy, 5 dni niepewności czy dzieci żyją... Dzięki Bogu maluchy mocno się trzymały. Potem odklejające sie łożysko. Leżenie. Ok 20tc wszystko się unormowało i myślałam, że będzie już tylko pięknie. W styczniu kupiliśmy bliźniaczy wózek, zaczęliśmy kupować ciuszki. Na początku marca wszystko było już gotowe oprócz łóżeczek, które miał zrobić mój tata. Wtedy nie wiedziałam, że synek dostanie piękne białe łóżeczko, a córeczka skrzyneczke na cmentarz ... 16.03.16 - urodziłam siłami natury w 31tc dwa cudowne