Wydaje się przecież, że nie ma odpowiednich słów, by opisać śmierć dziecka. Trudno jest również wyobrazić sobie, że z tak ogromnego nieszczęścia mogłoby wyniknąć cokolwiek dobrego. Mój wpis jest dowodem na to, że może być inaczej. Kim byłam wcześniej? Kim jestem teraz? Dzisiaj dałabym sobie w mordę za to, jak zniechęcona byłam na początku swojej ciąży. Jak płakałam, że to nie ten moment. Jak to wszystko sobie ułożymy? Później zaczęły się regularne pobyty w szpitalu i za każdym razem jechałam z myślą: a może poroniłam i będzie po problemie. Może tak musi być. “Pierdolona egoistka” Tak bym siebie nazwała na tamten moment. Jak mogłam sobie nie zdawać sprawy, co rosło pod moim sercem. Instynkt macierzyński? Owszem, przyszedł. Przełom 12-13 tygodnia ciąży, kiedy to dowiedziałam się z każdym krwawieniem jak to mój dzidziuś rośnie zdrowo i nawet go to nie rusza. I słowa lekarza: “Niech Pani patrzy, jak synek macha do mamy! Przekazuję, że jest silnym wojownikiem i nie straszne mu takie