Przejdź do głównej zawartości

Jak rozmawiać z rodzicami po stracie?



Żałoba to proces mierzenia się z wieloaspektowym smutkiem i bólem wynikającym z utraty naszego bliskiego. Jest to także proces stopniowej adaptacji do życia bez niego. Jej przebieg i charakter zależny jest od wielu czynników. Mają na niego wpływ okoliczności śmierci, relacja ze zmarłym, umiejętności radzenia sobie czy wsparcie społeczne. Strata dziecka to strata szczególna, bo jest to strata absolutnie wbrew naturze. Zaburza porządek świata. Rodzice tracą nie tylko dziecko. Tracą też cały wyobrażony świat, plany i marzenia związane z nim. Doświadczają więc kilku strat – po dziecku, po swoich marzeniach z nim związanych, a także po sobie – w roli ojca i matki. Żałoba to proces absolutnie indywidualny. Nie ulega jednak wątpliwości, że w tym czasie, czasie mierzenia się ze stratą każdy z nas potrzebuje wsparcia.

Jak zatem wspierać rodziców po stracie dziecka?
Przede wszystkim dobrze pamiętać, że każde z rodziców jest w swojej żałobie. Tym samym mogą mieć też inne „zapotrzebowanie” na wsparcie. Najważniejsze jednak, co możemy zrobić, to być. Towarzyszyć. Dać przestrzeń do ugłośnienia emocji i uczuć, do nazwania ich. Dać prawo do płaczu, smutku, złości. Słuchać, akceptować, nie oceniać, zachęcać do rozmowy. Z pewnością nie można unikać tematu dziecka, udawać, że nic się nie stało. Rodzice często wspominają, że ta „zmowa milczenia” dotycząca ich zmarłego dziecka jest bardzo trudna do zniesienia, często o wiele trudniejsza niż wspomnienia o nim.
Co możesz zrobić? Nie narzucaj się, ale przypominaj o sobie, proponuj konkretną pomoc (zrobienie zakupów, ugotowanie obiadu, wyjście na spacer). Nie lituj się. Jeśli nie wiesz, jak się zachować, co powiedzieć – powiedz to. Krótkie i szczere: „Nie wiem, co mam powiedzieć. Bardzo mi przykro.” będzie zdecydowanie lepsze niż „Wszystko będzie dobrze, ułoży się”.
Pytaj o potrzeby. To najczęściej powtarzana i podkreślana przeze mnie kwestia, kiedy spotykam się z osobami wspierającymi. Nasze potrzeby i pomysły dotyczące tego, czego potrzebuje teraz nasz bliski w żałobie – choć wypływające ze szczerego serca, mogą być zupełnie nieadekwatne do jego potrzeb. Dlatego zawsze warto pytać. Proponować i pytać: „Czego potrzebujesz? Co mogę dla Ciebie zrobić? Może ja coś zaproponuję, a Ty powiesz czy masz na to ochotę?”.Warto także zaproponować wizytę u psychologa czy – w razie potrzeby – u psychiatry.

Czego nie mówić rodzicom doświadczającym straty?
Jest wiele zwrotów i słów, które – z pozoru wspierające – mogą potęgować ból albo blokować przeżywanie żałoby.
→ „weź się w garść”→ „nie płacz”→ „musisz żyć normalnie”Sytuacja w której znalazł się Twój bliski nie jest normalna. Płacz i wszystkie inne reakcje emocjonalne, które mu teraz towarzyszą są potrzebne, by przeżyć stratę, której doświadcza.
→ „wszystko będzie dobrze”
→ „wiem, co czujesz”
Nawet jeśli doświadczyłeś podobnej straty, to była Twoja strata. Mogłeś doświadczać zupełnie innych emocji i uczuć.
→ „jeszcze będziesz miał całą gromadkę dzieci”
→ „to nie było dziecko” (w sytuacjach wczesnych poronień)
→ „musisz być silna, masz jeszcze inne dzieci”
Rodzic mógłby powiedzieć “Ale jedno z nich straciliśmy i chciałabym, żebyś nie umniejszał jego wartości”
→ „nie myśl już o tym”
To właśnie czas, kiedy rodzic myśli o swoim dziecku i stracie najintensywniej. Pozwól mu na to.

To tylko niektóre ze sformułowań, przy używaniu których należy być bardzo czujnym i delikatnym. To, co dla jednego będzie wspierające, u drugiego może wywołać złość bądź smutek. W żałobie mamy prawo doświadczać pełnej gamy emocji. Możemy przechodzić przez różne fazy – złości, szoku, depresji, lęku. Czas żałoby jest właśnie po to, by doświadczyć tych wszystkich stanów, by je nazwać, wyrazić, wypłakać lub wykrzyczeć – jeśli jest taka potrzeba. Nieocenionym wsparciem dla osób w żałobie jest… obecność. Życzliwe towarzyszenie, uważne i empatyczne wspieranie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"kocham i tęsknię" - historia Ani, mama wspaniałego aniołka Jasia!

Był maj okres spóźnial się już dobry tydzień ale to przecież nic takiego zawsze się spóźniał. "Przecież nie jestem w ciąży" pomyślałam ale dla własnego spokoju zrobię test... Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam na teście 2 piękne czerwone kreseczki pomyślałam "przecież Anka zawsze o tym marzylaś" ale jak to teraz już?! Za 9 miesięcy mam być mama?! To był cudowny czas to pierwsze usg gdzie było widać mała 3mm kropkę wgl nie podobna do człowieka, pięknie bijące serduszko. Tygodnie mijały, brzuchol rósł a ja czułam się idealnie. Ciąża przebiegała idealnie książkowo, zero jakich kolwiek dolegliwości tylko kilogramy leciały do góry jeden za drugim.. Nadeszła zima a termin porodu był coraz bliżej i bliżej. Ostatnia wizyta u ginekologa i jego słowa "jak do poniedziałku nic się nie będzie dziać zgłosić się do szpitala" okej więc czekamy spakowani jeden dzień drugi i nic... Nadszedł upragniony poniedziałek 16 stycznia od 5 rano zaczął mnie boleć brzuch t

Niemożliwe? A jednak

Cześć! Zacznę od siebie. Nazywam się Magda i jestem mamą tego przepięknego aniołka Miłoszka, którego widzicie na zdjęciu i dziś skończyłby 15 miesięcy. 3 września 2017 roku dołączyliśmy z mężem do grona aniołkowych rodziców ale zanim do tego dojdziemy zacznę od początku. 10 grudnia 2016 roku dowiedzieliśmy się o ciąży, która była nieplanowana. Wiecie, niby człowiek jest świadomy ale jednocześnie zaskoczony, że udało Nam się to w tym czasie w którym się zupełnie nie spodziewaliśmy. Początkowo były to łzy i strach w trosce o naszą przyszłość lecz dopiero po czasie ukazała się radość, która nie trwała długo. Od 7 tygodnia do 14 włącznie miałam ciąże zagrożoną. W 12 tygodniu trwania ciąży dowiedzieliśmy się o płci. Dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli synka. Początkowo byłam zawiedziona tą informacją, ponieważ liczyłam na dziewczynkę dopiero po chwili sobie pomyślałam: "Dziewczyno, co Ty pleciesz?! Ciesz się, że Wasz maluch rośnie zdrowo!" Mój mąż był wniebowzięty faktem o ch

"Cisza, której nigdy nie zapomnę.." historia Agaty

W wieku 16 lat zaszłam w pierwszą ciążę. Strach był ogromny, bo nie wiedziałam jak bliscy zareagują. Ku mojemu zaskoczeniu wszyscy przyjęli to bardzo dobrze . Dostałam dużo wsparcia i pomocy. Ciążę znosiłam dobrze, do 15. tygodnia zdarzyły mi się tylko typowe dolegliwości jak np. wymioty. Tygodnie szybko mijały, brzuszek pięknie rósł. W 21 tyg. ciąży dostałam skurczy i odeszły mi wody. Zadzwoniłam na pogotowie. Dyspozytorka z pogotowia nie wierzyła mi, że zaczęłam rodzić, dopytywała czy aby na pewno mam skurcze, czy nie panikuję za wcześnie. Na przyjazd pogotowia czekałam godzinę. Najdłużej trwającą godzinę w moim życiu. Zabrano mnie do szpitala, ale poród zaczął się już w karetce. Lekarz nie okazał mi większego zainteresowania, nie asystował podczas parcia. Moja mama przejęła niejako jego rolę, bo stale sprawdzała postęp porodu i to ona powiedziała mu, że dziecko jest już na świecie. Zapanowała cisza. Cisza, której nigdy nie zapomnę. Nie usłyszałam płaczu, ani tchnienia mojej cór