Przejdź do głównej zawartości

Czy wyjdzie do mnie w końcu słońce?!



Młoda kobieta, życie przed nią, może dać życie wielu maleńkim duszyczkom.. Czy to takie proste ? Nie..
30 czerwca 2015r po braku spodziewanej miesiączki na teście ciążowym ukazały się dwie piękne czerwone kreseczki .. Chyba nie muszę pisać jaka radość mi towarzyszyła, bo każda mama czuje ją od pierwszych sekund.
Ciąża przebiegała prawidłowo, wyniki badań, usg, wszystko w jak najlepszym porządku .. Jednak ta euforia nie trwała zbyt długo, w 10tc na kontrolnej wizycie ginekologicznej oraz kontrolnym usg, lekarz prowadzący zalecił kontrolę usg w Centrum Badań Prenatalnych.. nie wiedziałam, że coś go niepokoi myślałam zwyczajnie,że to normalne ,że to odbywa się w każdej prawidłowej ciąży ..nie wiedziałam o tym zbyt wiele , bo to była moja pierwsza ciąża, pierwsza a jakże okazała się być tragiczna..
Po umówieniu wizyty na Badania Pranatalne znalazłam się w klinice w 12+3 tc .. szłam z radością, że znowu zobaczę moje maleństwo, zobaczę jak fika, macha rączkami i spokojnie sobie pływa w maminym brzuszku ..
Tak też było. Zobaczyłam moje maleństwo na wielkim telewizorze , który wisiał na ścianie , lekarz nie mówił nic, jeździł tylko głowicą usg po moich brzuchu i wpatrywał się w swój ekran monitora. Zaczęłam się niepokoić, dlaczego nic nie mówi? dlaczego moje maleństwo się nie rusza ? jest tylko zwinięte w kłębek, maleńkie i bezbronne..
No i stało się, usłyszałam najgorsze z możliwych słów ` Przykro mi, serduszko przestało bić` .. Miałam wrażenie , że moje również . Ciąża obumarła w 12+3 tc.. po tym zaczęły się krwotoki i inne sprawy, okazało się , że to nie koniec tej strasznej historii.. Wyniki badań pokazały jasno, że przyczyną śmierci Mojego Okruszka był zaśniad groniasty-rak kosmówki.. pół roku leczenia, kontroli, nadziei.. Udało się z tego wyjść .. Czekałam na cud.



         CZEKAJĄC NA CUD

Zaczęło się lato, wakacje.. Ciągle coś przychodziło, tylko nie moja miesiączka .. 4 sierpnia 2017r, na DWÓCH testach ciążowych ukazały się czerwoniutkie kreseczki .. Znowu radość, miłość od pierwszych chwil.. Ale i strach zaczął towarzyszyć, bo jak się nie bać skoro już jest się świadomym co może się stać a co nie musi.. i , że na nic tak naprawdę nie mamy wpływu.. Uwierzyłam, że mój Okruszek postanowił wrócić do mamy.
14 sierpnia pierwsza wizyta ginekologioczna- strach ogromny, trzęsłam się jak galareta.. co usłyszałam? BIJĄCE SERDUSZKO MOJEJ CÓRECZKI- od tamtej chwili czułam, że to Lenusia..
Oczywiście ciąża rozwija się prawidłowo, wykaz zaleconych badań do wykonania oraz kolejny termin wizyty .. 28 sierpnia 2017r.
Na kolejnej wizycie dostałam skierowanie na badania prenatalne, znowu ogarnął mnie strach , Pani doktor jednak zapewniła mnie ,że z maleństwem wszystko dobrze a owe badanie ma być wykonane ze względu na przyczynę pierwszej straty ..
24 września 2017r. - badanie prenatalne , wchodząc do gabinetu serce utknęło mi w gardle ze strachu o Moje dziecko.
pierwsze o co poprosiłam Pana doktora, by sprawdził czy dzidzi bije serduszko.. I znowu na wielkim telewizorze zobaczyłam maluszka.. z akcją serduszka, fikającego, brykającego i ssącego kciuk! Coś pięknego, poleciały łzy szczęścia ... za chwilę kolejne łzy, bo Pan doktor powiedział, że dziecko jest w każdym calu zdrowe i oznajmił mi, że w moim brzuszku skrywa się ` DZIEWCZYNKA!` Dacie wiarę? intuicja matki jest na tyle silna, że ani trochę mnie nie zmyliła..
Dalszy ciąg ciąży przebiegał prawidłowo, Lenka zdrowa , rozwija się wzorowo.. kolejne badanie było badanirm połówkowym, które tylko utwierdziło mnie w przekonaniu,że noszę pod sercem dużą , śliczną i zdrową Lenczitkę!
Pojawiły się schody kilkukrotnie, Lena pchała się na świat od 21tc .. później w 30 tc i tak do końca co chwilę byłyśmy u lekarza , na IP, na oddziale i tak w kółko..
Jedynym nie wyjaśnionym i niezrozumiałym dla mnie do dziś był termin porodu ..
z OM 22 marca 2018r jednak z USG 5kwiecień 2018r, 8 kwiecień 2018r.
Zaczęłam się stresować bo 23 marca 2018 wypuszczono mnie ze szpitala, twierdząc,że na poród się nie zapowiada a termin porodu to jednak 8.04.2018..
Ja nie będąc lekarzem ufałam im, byłam wręcz przekonana iż jestem w dobrych rękach.
czekałysmy dalej, Lena według usg ważyć miała przypuszczalne 3339g na dzień 23.03.18.
Akcja porodowa zaczęła się w nocy z 10/11 kwietnia.. po 2 w nocy obudziły mnie nieregularne skurcze, zaczęłam je obserwować ... Byłam przeszczęśliwa, że w końcu się zaczęło, bo byłam juz 20 dni po terminie z OM oraz 3 dni po terminir z USG.. Płakałam ze szczęścia , że juz niedługo przytulę Moją Córeczkę do serca..
w szpitalu pojawiłam się ok. godz  3.30.. przyjęto mnie na salę porodową, zbadano i podłączono KTG.. oczywiście , żeby było milej położna , która miałą tej nocy dyżur przywitała mnie niemiłym tonem zapytawszy , cytuję : ` Czy Ty dziewczyno nie wiesz jak się zaczyna poród?! z czym Ty tu przyjechałaś, rozwarcie na palec ,szyjka się dopiero szykuje` Ja mając w tym momencie już skurcze co 2min! trzymałam wszystko w sobie, skupiłam się na tym, że muszę dać radę i już niedługo spotkam się oko w oko z Lenką..
Koszmar zaczął się po chwili,gdy na KTG nie można było odnaleźć tętna Leny, szybki telefon do lekarza, który smacznie spał, i prośba o USG ,bo ` coś dzieciak ucieka i nie można zlokalizować tętna`
po wykonaniu USG lekarz wykrzyczał tylko, że natychmiast cesarskie cięcie, gdy spytałam co się dzieje powiedział tylko : `ratujemy życie dziecka`.
w sekundach trwało przygotowanie do operacji i więcej nie pamiętam..
Obudzono mnie i poinformowano o KRYTYCZNYM STANIE ŻYCIA CÓRKI, Lena owinięta była pępowiną ciasno wokół szyi, były już gęste galaretowate zielone wody płodowe, przestarzałe łożysko.. doszło do silnego niedotlenienia, zamartwicy, sinicy, przerostu mięśnia prawej komory serca. Lenka została urodzona 11.04.2018 o godzinie 4.32 z wagą 3200g i 52cm..  reanimowana 40 min. dostała 1pkt w skali Apgar ,tylko za zabarwienie skóry. O 8.30 została przewieziona do szpitala z lepszym sprzętem i oddziałem przystosowanym dla takich maluszków.

Nie zdążyłam Jej zobaczyć, przytulić, pocałować i powiedzieć jak bardzo ją kocham ..
Narzeczony - Tatuś Lenci wrócił natychmiast z pracy za granicą i pojechał do Naszej Myszki, tylko On zdążył Ją dotknąć za nas dwoje, ucałować za nas dwoje i powiedzieć jak bardzo Ją Kochamy - za nas dwoje.. Stan Lenki się pogarszał .. o godz 22.30 dostaliśmy telefon ze szpitala , w którym przebywała Lena, z informacją , że o 22.25 Nasza Maleńka Córeczka stała się Aniołkiem ... Żyła, walczyła niespełna 18 godzin..

żal, smutek i ból pozostaje do dziś z dnia na dzień coraz mocniejszy.. nie cieszy mnie nic..
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że czuję Ją , jak nad nami czuwa jak jest z Nami, czuję Jej obecność... Choć bardzo Mi Jej brakuje, wiem, że nie ma jej z nami tylko ciałem, Ona z nami mieszka, je śniadanie, śmieje się i płacze .. i już zawsze tak będzie ..

A ja się nie poddam, będę walczyć i wierzę w to, że Lenusia do nas wróci, prędzej czy później, żyję dla Niej i z nią żyć będę..



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"kocham i tęsknię" - historia Ani, mama wspaniałego aniołka Jasia!

Był maj okres spóźnial się już dobry tydzień ale to przecież nic takiego zawsze się spóźniał. "Przecież nie jestem w ciąży" pomyślałam ale dla własnego spokoju zrobię test... Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam na teście 2 piękne czerwone kreseczki pomyślałam "przecież Anka zawsze o tym marzylaś" ale jak to teraz już?! Za 9 miesięcy mam być mama?! To był cudowny czas to pierwsze usg gdzie było widać mała 3mm kropkę wgl nie podobna do człowieka, pięknie bijące serduszko. Tygodnie mijały, brzuchol rósł a ja czułam się idealnie. Ciąża przebiegała idealnie książkowo, zero jakich kolwiek dolegliwości tylko kilogramy leciały do góry jeden za drugim.. Nadeszła zima a termin porodu był coraz bliżej i bliżej. Ostatnia wizyta u ginekologa i jego słowa "jak do poniedziałku nic się nie będzie dziać zgłosić się do szpitala" okej więc czekamy spakowani jeden dzień drugi i nic... Nadszedł upragniony poniedziałek 16 stycznia od 5 rano zaczął mnie boleć brzuch t

Niemożliwe? A jednak

Cześć! Zacznę od siebie. Nazywam się Magda i jestem mamą tego przepięknego aniołka Miłoszka, którego widzicie na zdjęciu i dziś skończyłby 15 miesięcy. 3 września 2017 roku dołączyliśmy z mężem do grona aniołkowych rodziców ale zanim do tego dojdziemy zacznę od początku. 10 grudnia 2016 roku dowiedzieliśmy się o ciąży, która była nieplanowana. Wiecie, niby człowiek jest świadomy ale jednocześnie zaskoczony, że udało Nam się to w tym czasie w którym się zupełnie nie spodziewaliśmy. Początkowo były to łzy i strach w trosce o naszą przyszłość lecz dopiero po czasie ukazała się radość, która nie trwała długo. Od 7 tygodnia do 14 włącznie miałam ciąże zagrożoną. W 12 tygodniu trwania ciąży dowiedzieliśmy się o płci. Dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli synka. Początkowo byłam zawiedziona tą informacją, ponieważ liczyłam na dziewczynkę dopiero po chwili sobie pomyślałam: "Dziewczyno, co Ty pleciesz?! Ciesz się, że Wasz maluch rośnie zdrowo!" Mój mąż był wniebowzięty faktem o ch

"Cisza, której nigdy nie zapomnę.." historia Agaty

W wieku 16 lat zaszłam w pierwszą ciążę. Strach był ogromny, bo nie wiedziałam jak bliscy zareagują. Ku mojemu zaskoczeniu wszyscy przyjęli to bardzo dobrze . Dostałam dużo wsparcia i pomocy. Ciążę znosiłam dobrze, do 15. tygodnia zdarzyły mi się tylko typowe dolegliwości jak np. wymioty. Tygodnie szybko mijały, brzuszek pięknie rósł. W 21 tyg. ciąży dostałam skurczy i odeszły mi wody. Zadzwoniłam na pogotowie. Dyspozytorka z pogotowia nie wierzyła mi, że zaczęłam rodzić, dopytywała czy aby na pewno mam skurcze, czy nie panikuję za wcześnie. Na przyjazd pogotowia czekałam godzinę. Najdłużej trwającą godzinę w moim życiu. Zabrano mnie do szpitala, ale poród zaczął się już w karetce. Lekarz nie okazał mi większego zainteresowania, nie asystował podczas parcia. Moja mama przejęła niejako jego rolę, bo stale sprawdzała postęp porodu i to ona powiedziała mu, że dziecko jest już na świecie. Zapanowała cisza. Cisza, której nigdy nie zapomnę. Nie usłyszałam płaczu, ani tchnienia mojej cór